Właśnie czytasz
Nonsensowne wpisy, soliloquia

Kości zostały narzucone

Mam w życiu kilka pasji oraz przynajmniej jeden talent. Otóż w dość łatwy sposób potrafię zamieniać pasje na pieniądze. Zaczyna się oczywiście od hobby. Pierwszym poważnym było pisanie literatury. Dziś za to mi płacą. Potem zdarzyło się fajczarstwo. Również i za to wpływały fundusze. Dziś są to gry planszowe.

pegaz

Strzeszewski i współgracze przy BSG

Od maja (jeśli nic nie spadnie) w Czasie Fantastyki będą pojawiać się moje recenzje nowoczesnych gier planszowych. Zaczynam oczywiście (Ci, którzy mnie znają, wiedzą) od Battlestar Galactiki: gry planszowej. Później pójdzie Exodus: Proxima Centauri – gra w Polsce przemilczana, a przecież jej współautorką jest Polka, a na dodatek sama fabuła Exodusu oparta jest na Obłoku Magellana Lema.

Swoją przygodę z planszówkami zacząłem jakiś czas temu i choć ów staż nie jest długi, udało mi się zbadać w tym okresie wiele tytułów. Jestem typem ciekawskim oraz lubię wiedzieć, kwestią czasu więc było poszukiwanie przeze mnie rzetelnych recenzentów gier bez prądu, a także publicystów.

W Polsce takowych nie znalazłem. Może za wyjątkiem Marasa z Planszolandii, który doskonale wie, co to znaczy RECENZJA. Niestety Maras bierze na tapetę głównie gry, które mnie nie interesują, aczkolwiek i tak go oglądam, bo mówi do rzeczy. No, ale za tym człowiekiem przemawia wiek, doświadczenie, a także świadomość języka polskiego, czego nie mogę powiedzieć o wielu innych (będzie po nicku: Wookie, gametrolltv, chłopaki z Board Times – z jednym z tych ostatnich się znam, osobiście go lubię, choć rozmijam się w gustach, ale chcę być fair, a bycie fair oznacza jednak ocenę negatywną portalu). Dawniej podobał mi się Boardgames Factory, bo był zrobiony profesjonalnie od strony technicznej, natomiast po czasie okazało się, że chłopaki robią recenzje dla wydawców, nie dla widzów (do czego się przyznali na blogu), a poza tym za wiele miejsca zajmuje streszczanie zasad gry.

Niestety rynek recenzentów gier planszowych w Polsce jest mały, bo młody. Dla człowieka nieco z zewnątrz, jakim jestem, wygląda to jakby nie zostały wyrobione jeszcze żadne normy publicystyki, choć przecież można korzystać już z gotowych, uznanych, wypracowanych przez rynek publicystów krytyczno-literackich, filmowych, etc. Ludzie recenzujący gry planszowe w tym kraju są bardzo ograni, brak im jednak warsztatu krytyków. Ich, pożal się Boże, recenzje polegają na streszczeniu zasad gry. Wyobrażacie sobie, że w recenzji książki ktoś opowiada całą fabułę? Dla mnie to nie do pomyślenia.

Jest to tym bardziej zadziwiające, że przecież recenzja to ocena danego tworu. Nie zaś – gameplay. Nie przewodnik. Nie spoiler. Owszem, aby tekst był czytelny, muszą znaleźć się w nim techniczne aspekty, czyli tutaj wybór kilku najważniejszych zasad oraz opisanie ich w najogólniejszym stopniu. W polskim internecie planszówkowym występuje przesada. Ludzie nie mówią nic na temat gier, mówiąc o nich jednocześnie wszystko. Wszystko oprócz tego, co potrzeba.

A potrzeba przecież wrażeń z samej gry. Czy była emocjonująca? Czy jest regrywalna, czy liniowa? Czy angażuje jednego, czy kilku graczy jednocześnie? Czy jest dynamiczna? Czy zawiera elementy negatywnej/pozytywnej interakcji? Czy jej zasady są jasne? Czy łatwo się jej nauczyć? Czy może trudno, ale za to warto? Do czego można ją porównać? Jaki jest jej wkład? I przede wszystkim – dlaczego jest tak, a tak?

Zauważyłem to jakiś czas temu, aczkolwiek przed ujawnieniem tych przemyśleń powstrzymywał mnie fakt, że rynek ów był tak w siebie zapatrzony, że moją opinię, kompletnie nieznanego w tym światku outsidera, wziąłby za gorszące jątrzenie. Na szczęście na ratunek przybyło wydawnictwo Fabryka Gier Historycznych, właściwie wyjmując mi słowa z ust. Oto owe wpisy: pierwszy i drugi.

Jedyną wadą tego ruchu jest fakt, że krytyka wypływa z ust samego wydawcy, przez co odebrana może zostać fałszywie. Jakiś czas temu na tym blogu polemizowałem z Maćkiem Guzkiem, iż autor nie powinien wypowiadać się na temat recenzji własnych tekstów. Bo nie powinien, każdy ma wszak prawo do opinii. Tutaj jednak FGH występuje w roli twardego wychowawcy rynku. Wychowawcy, który wie, że nie będzie przez to lubiany, natomiast nie może zostać zignorowany. Podziwiam taką postawę, natomiast powstrzymam się od samej oceny owego gestu. Niejako w tym momencie zawieszę moje odczucia, które pewnie w innym przypadku byłyby negatywne. Wierzę bowiem, że dzięki tym wpisom uruchomi się bardzo potrzebny proces profesjonalizacji recenzentów gier planszowych. Pora wyrosnąć z pieluch.

Dlaczego Brytole potrafią opowiadać o grach planszowych z jajem, ale i powagą jednocześnie? Takie Shut Up & Sit Down Show to przecież fanowski projekt, a realizowany w sposób iście telewizyjny – z poczuciem humoru, ze znawstwem, ale także z dystansem. Oto dwóch geeków, którzy nie są geekami (bo choć mają absolutnego hopla na punkcie gier tak planszowych, jak i komputerowych, to widzą życie poza grami), daje profesorski popis tego, jak można bawić się tym wszystkim, pozostając przy tym dziećmi w ciałach dorosłych. Tam paradoks łączy się z paradoksem. Ogląda się to przyjemnie, a o planszówkach dowiaduje się człowiek mnóstwo. No i panuje tam cudowna zasada – „wiem, o czym mówię”. Dla przykładu – w zestawieniu najlepszych pięćdziesięciu gier planszowych według widzów kanału gametrolltv, przy krótkim opisie drugiej edycji gry Descent, prowadzący popełnia błąd merytoryczny mówiąc o istnieniu instytucji Mistrza Gry. W Descencie nie ma Mistrza Gry. Rozumiem, że można nie zagrać w jakąś grę, ale jeśli mówi się o niej, wypada przynajmniej poszukać o niej informacji. To, jak się okazuje, za dużo.

Patrzę też na recenzowane w polskim Internecie tytuły i dochodzę do wniosku, że jesteśmy sto lat za wiadomo kim. Na Zachodzie burze się toczą nad wieloma grami, o których tutaj cisza. Nie dlatego, że ich nie ma – są. Po prostu się ich nie recenzuje, bo zamiast tego jakieś wydawnictwo przysłało coś, co już ma brodę, a trzeba o tym zrobić coś szybko, bo nie podeślą nic na następny odcinek. Jeśli recenzent jest uzależniony od wydawcy, powinien rzucić robotę recenzenta i poszukać innej, u tego właśnie wydawcy. Staje się bowiem, chcąc, nie chcąc, zapleczem wydawnictwa zamiast autonomiczną osobą krytyczną.

Z kilkoma postulatami z postów FGH się nie zgadzam, natomiast co do meritum zarzutów – w pełni. Dopóki rynek nie nauczy się porządnej krytyki, będzie stał w miejscu.

Czego nikomu nie życzę.

About Emil Strzeszewski

Pisarz, redaktor, dziennikarz, social media nędza. Założyciel i były redaktor naczelny e‑zinu „Creatio Fantastica”. Publikował w „Magazynie Fantastycznym”, „Fantastyce - Wydaniu Specjalnym”, „Fantasy & Science Fiction” oraz w antologiach „City 1” i „Rok po końcu świata”. Finalista konkursu Uniwersytetu Jagiellońskiego na tekst literacko-naukowy „Futuronauta”. Debiutował książkowo w wydawnictwie Powergraph steampunkową powieścią „Ektenia”. Powieść „Ród” ukazała się nakładem Genius Creations we wrześniu 2014 roku.

Dyskusja

37 myśli w temacie “Kości zostały narzucone

  1. Zgadzam się z autorem, nie kumam tego zachwytu dzieciaków i dorosłych nerdów nad amatorskimi do bólu pseudorecenzjami sepleniącego Wookiego. Apetyczna dziewczyna z filmików zdziercy-rebela jeszcze sensownie przedstawiała instrukcję, no ale to nie recenzja…

    Posted by Kamerling | 12 lutego, 2013, 10:54 pm
  2. Lista cenionych recenzetów dla mnie jest za krótka. Lubię (i cenię) recenzje Ajfla i Żucha. Chociaż ten drugi, odkąd pracuje w wydawnictwie, raczej się już recenzji nie podejmuje.

    Posted by gkaminski | 13 lutego, 2013, 6:38 am
    • Ajfla czytałem chyba dwie recenzje do tej pory i nie zdążyłem wyrobić sobie zdania. Nadrobię to niedługo.

      Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 8:39 am
    • Po zaczęciu pracy w Kuźni Gier jeszcze przez jakiś czas pisałem do RT, ale fakt, żadnego tekstu do mediów o grach nie popełniłem pewnie od jakichś trzech lat. Miałem w planie wrócić do pisania, ale inne sprawy wciąż skutecznie to uniemożliwiają. BTW jak teraz patrzę na swoje teksty, to te recenzje wcale takie super nie są, więc chyba Ghost trochę przesadzasz :)

      Emilu, dwie sprawy dotyczące Twojego wpisu:
      – odmieniając po polsku niepolskie słowo kończące się na „-ca”, w dopełniaczu najczęściej zmienia się „c” na „k”, żeby nie wyglądało głupio i nie kusiło do użycia śmiesznych polskich zasad wymowy. Zatem Galactica/Galktiki, tak jak Metallica/Metalliki :)
      – niecierpliwie czekam na tekst o Exodusie! Agnieszkę i Andreia poznałem w zeszłym roku w Essen, bardzo fajni ludzie, ciekaw jestem jakie gry wychodzą spod ich rąk. Zwłaszcza że mam nawet w domu „Warriors & Traders” tych samych autorów, a nie miałem jeszcze okazji przetestować.

      Posted by Żucho | 13 lutego, 2013, 10:23 am
      • O, dzięki Żuchu za zwrócenie uwagi, zaraz poprawię.
        Exodus jest bardzo mocną pozycją, szczególnie dzięki symultanicznym wykonywaniu praktycznie wszystkich akcji przez wszystkich graczy. Bardzo dynamiczna gra. Nie lubię strategii, ale to mnie przekonało. O Warriors & Traders słyszałem, ale pozostało poza moim kręgiem zainteresowań. Niemniej chętnie usłyszę Twoją opinię.

        Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 10:34 am
      • W Twoim przypadku działa chyba źle pojęta skromność ;)
        Nie twierdzę, że pisałeś najlepsze recenzje tylko że ja sobie je ceniłem – to jest różnica :)

        Posted by gkaminski | 13 lutego, 2013, 11:08 am
  3. Maras faktycznie jest poza konkurencją, choć pewnie jego recenzjom też do ideału sporo brakuje.
    Co do innych recenzji i recenzentów to bywa różnie. Z pisanych zamieszczanych na Games Fanatic trafia się wiele dobrych (i stylem, i proporcjami tematów, i lekkością pióra) – Veridiana czy Scheherezade robią bardzo dobrą robotę (ale można tam znaleźć również dobre i bardzo dobre recenzje innych autorów). Wśród recenzji Wookiego trafia się również sporo dobrych (nastawił się bardziej na łatwość odbioru i lekkość przekazu, przez co recenzje – może merytorycznie gorsze – wielu nie odstraszają formą) – choć generalnie, moim zdaniem, recenzje video na naszym rynku są gorsze niż pisane (może dlatego, że trudniej je zrobić?).
    Ale zmiany na lepszy by się faktycznie przydały:)

    Posted by mig | 13 lutego, 2013, 9:25 am
    • Za polecanki Veridiany i Scheherezade dziękuję – sprawdzę, wyrobię sobie opinię. Cieszę się, że podajecie swoich ulubieńców, poszerza to perspektywę. Co do Wookiego – mówisz o łatwości odbioru i lekkości przekazu. Moim zdaniem coś takiego w jego przypadku nie istnieje. Nie można mówić o lekkości przekazu kiedy jakiekolwiek zdanie przez niego wypowiadane nie trzyma się reguł języka polskiego. To, że sepleni – no trudno, różni ludzie mają różne przypadłości, aczkolwiek brak świadomości ojczystego języka to jest coś, co dyskwalifikuje człowieka na starcie. Bez ładu, składu, za to chaos i sygnał kontrolny „yyyyy” jak z telewizji dawnych czasów pomiędzy wyrażeniami. Aby mówić, trzeba umieć mówić. Wookie nie potrafi. Próbowałem oglądać kilka jego filmików na tubce. Uważam to za jedno z najgorzej przeżytych minut swojego życia.

      Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 9:54 am
      • Ok, Veridianie dajemy mocny plus, ale i mały minus. Po pierwsze – ma wyjątkową świadomość językową, to widać na pierwszy rzut oka. Czyta się ją absolutnie świetnie. Na dodatek pisze krótko, ale treściwie – to sztuka. Jednak, mimo wszystko, mogłaby pisać dłuższe teksty. Mig, Ty się kręcisz na Games Fanatic, przekażesz jej?

        Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 10:05 am
      • Językowo są „średnie” ale formą (zwłaszcza kiedyś, kiedy Wookie sie w nich bardziej wygłupiał) się imho bronią (broniły). Przez długi czas był też jedynym regularnie publikującym recenzentem (GF miało kryzys, Planszolandia i Game Troll również; pozostali pisali tyle co kot napłakał). To go wypromowało. Ja wielkim fanem recenzji (zwłaszcza nowszych, które robi (robił?) niemal hurtowo) nie jestem, ale doceniam starania, żeby były oryginalne i różniły się od konkurencji. Ale oczywiście to kwestia gustu – tak jak pisałem merytorycznie są dla mnie przeciętne…

        Z wyliczanki recenzji godnych polecenia to był jeszcze na gorąco dołożył innych autorów z GF: Ajfla, Yosza, Inka, Odiego, Sipio, WRS, kiedyś Folka. Oczywiście nie wszystkie ich recki są równie dobre i każdy z nich ma swój styl (który jednym bardziej do gustu przypadnie a innym mniej) ale na tle innych recenzentów (i recenzji) wyróżniają się bardzo pozytywnie.

        Idealna recka to jak dla mnie mix zwięzłej i przystępnej formy, dużej ilości własnych spostrzeżeń i przemyśleń, nawiązanie do innych tytułów dla porównania. Koniecznie jakaś ocena punktowa. Fajnie jak są elementy lżejsze i humorystyczne ale nie trawię tekstów fabularyzowanych, bo zwykle forma przerasta treść. Wolę pisane niż video, a jak już video to jakieś podsumowanie pisane (lub punktacja) się przydaje. Zasady faktycznie ograniczone do minimum. Z drugiej strony często czytam rzeczy w których autor poza streszczeniem reguł nie ma nic sensownego do powiedzenia i swoje wnioski/uwagi wymyśla zupełnie na siłę, bez jakiejkolwiek refleksji co do ich sensu, ważności, czy banalności. O tak, żeby pokazać że ma swoje „mądre” przemyslenia również. Juz nie mówiąc o tym, że zdarzają się recenzenci/”publicyści” planszówkowi, którym wydaje się, że są takimi specjalistami od rynku gier, że piszą na niemal kazdy temat – zwykle powierzchownie i banalnie. Takie teksty odrzucają mnie bardziej niż suche przytaczanie faktów/reguł…

        Dla rozwoju „rynku” recenzenckiego korzystne jest istnienie wielu recenzentów. Im więcej tym lepiej. Dobrzy się z czasem sami obronią, słabi odpadną, bo mało kto będzie będzie ich chciał czytać i oglądać. A za tym pójdzie brak gier z wydawnictw, a więc często głównego (ważnego?) motywatora pisania. I czym wieksze ich (recenzentów) zróżnicowanie (z ich stylami, poczuciem humoru, temperamentami, kontrowersyjnością, itd) tym większa szansa, że każdy gracz odnajdzie „swojego”. A skrajne opinie dotyczące choćby tego co robi Wookie są tego najlepszym przykładem :)

        Posted by mig | 13 lutego, 2013, 10:31 am
      • Widzę, że Tobie również zasady ojczystego języka są obce. „Ci, którzy mnie znają, wiedzą” – sprawdź jak piszemy „ci” w liczbie mnogiej, o „tych”.

        Posted by Maciek | 28 lutego, 2013, 3:54 pm
      • Jako, że jest to mianownik liczby mnogiej, brzmi on „ci”.

        Posted by Emil Strzeszewski | 28 lutego, 2013, 4:00 pm
      • Owszem, brzmi on „ci”, a nie „Ci”. Nie używamy wielkiej litery pisząc przykładowo „Ci recenzenci”. Wielką literą „Ci” piszemy gdy zwracamy się bezpośrednio do kogoś.

        Posted by Maciek | 28 lutego, 2013, 8:22 pm
      • Rozumiem Twój dylemat, bo można mieć wątpliwości co do użycia formy grzecznościowej w tym konkretnym przypadku. Jednak uznałem to za formę grzecznościową, bo w cytowanym fragmencie zwracałem się do tych czytelników, którzy mnie znają. Cytat za poradnią PWN – „Wielką literą piszemy zgodnie z tradycją grzecznościową zaimki nazywające adresata korespondencji. Adresat książki – nazywany w teorii literatury adresatem wirtualnym, to jest adresatem założonym, nie będącym konkretną osobą (konkretnymi osobami) – nie wymaga zapisywania zaimków go nazywających wielką literą. Wybór formy zapisu zależy więc od autora, który jednak powinien zachować konsekwencję: albo wielką, albo małą literą”. Źródełko: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=12352

        Posted by Emil Strzeszewski | 1 marca, 2013, 6:14 am
  4. @Emil – nie przekażę, bo jak napisałem ja dużo bardziej lubię krótkie recenzje niż długie elaboraty, więc bałbym sie, że weźmie sobie moje (Twoje) słowa do serca i stracę ulubioną recenzentkę ;)

    Posted by mig | 13 lutego, 2013, 10:35 am
  5. Mig – ja ocen punktowych jednak nie znoszę. Uważam, że ocena powinna wynikać z treści recenzji. Chociaż na BGG oczywiście oceniam punktowo, ale to z braku miejsca na rozwinięcie skrzydeł i bardziej dla siebie – co mi się podoba mniej, co bardziej.

    Nie sądzę, żeby recenzenci-amatorzy odpadli z tej machiny. Są potrzebni, bo robią to na zasadzie „fani fanom”. Natomiast nie zmienią oni swojego podejścia, bo też nie mają żadnego impulsu, aby to zrobić. Mają swoich czytelników/widzów, którym to po prostu wystarcza i tyle.

    Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 10:39 am
    • Dla mnie ocena punktowa jest bardzo istotna. Oczywiscie wtedy kiedy koresponduje z oceną opisową. Tym bardziej, że gry jest bardzo trudno porównać i często ocena opisowa a nawet proste wypisanie jej wad i zalet i zestawienie ich w odniesieniu do róznych gier nie jest łatwe. Poza tym jestem fanem statystyk i cyferek, więc dla mnie im ich więcej tym lepiej :)

      Recenzenci amatorzy nie wypadną z machiny do końca, bo kazdy bedzie miał swój (często bardzo skromny) target i grono fanów. Ale powstawanie kolejnych blogów/portali recenzenckich spowoduje, że wydawcy nie będa w stanie przekazywać gier do recenzji dla każdego. Więc siłą rzeczy uderzy to (prawodpodobnie) w tych najmniej lubianych/opiniotwórczych. Wydawca chce mieć pozytywna recenzję, ale co mu z tego przyjdzie skoro mało kto ją przeczyta czy się nią zasugeruje. Co najwyżej można o niej na pudełku (czy stronie sklepu wspomnieć;)

      Hobbyści, robiący recki wyłącznie amatorsko w oparciu o własne gry albo długo w ten sposób nie pociągną, albo się utrzymaja lecz wtedy chwała im za to, bo znaczy że miłość do hobby jest większa niż niedogodności a za to plus ogromny :) Tak jest choćby z całym segmentem wojennych gier strategicznych – egzemplarzy recenzeckich niemal nie uświadczysz a twórcy robia to dla pasją i zaangażowaniem (choć nieprzesadną regularnością). Ale jeśli ich przekaz trafia do kogoś to nawet jeśli będziemy oceniać, że recka jest kiepska i nierzetelna to jeśli komuś pasuje i się na niej (czy też na guscie autora) nie zawiedzie i grę kupi i bedzie zadowolony to jak dla mnie podstawowy efekt recenzji (celne doradzenie) jest spełniony.

      I jeszcze na marginesie – myślę, że dla duzej części bardziej zaawansowanych graczy (choć rozumiem, że nie tylko o nich tu nalezy pamiętać) recenzje są czymś drugorzędnym. Decyzje o zakupie/zagraniu podejmują w oparciu o informacje z forów internetowych (BGG, gry-planszowe, czy strategie.net itd). Masa komentrzy, wiele osób grających i mających doświadczenie, zróżnicowane poglądy i czesto burzliwe dyskusje pozwalają najlepiej ocenić co wybrac dla siebie. A tego żadna – nawet najlepsza recenzja – nie zastąpi. :)

      Posted by mig | 13 lutego, 2013, 10:57 am
  6. Fajnie że przejechaliście się na mnie jak na łysej kobyle. A teraz dajcie znać jak zrobicie cokolwiek co przyczyni się do popularyzacji gier planszowych w takim stopniu jak moje ‚żałosne. recenzje.

    Pozdrawiam,
    sepleniący Wookie

    Posted by Wookie | 13 lutego, 2013, 2:31 pm
    • Proponuję dojrzałą postawę. Sugeruję również zapoznanie się z regułami języka polskiego. Sądzę, że bardzo pomoże to w Twoich dalszych próbach popularyzacji gier planszowych. Życzę powodzenia.

      Aha – Twoje recenzje nie spełniają warunku bycia „recenzją” z uwagi na streszczanie zasad z instrukcji. To tutoriale raczej.

      Dopisek:
      Mam również wrażenie, że nie rozumiesz, o czym napisałem. We wpisie chodziło mi o profesjonalizację rynku recenzenckiego w Polsce. Aby recenzje faktycznie były recenzjami, nie tutorialami, aby wypracowane zostały normy publicystyczne, aby reguły języka polskiego były przestrzegane, aby wszystko też stało na przyzwoitym merytorycznym poziomie. A Ty piszesz w komentarzu, że dużo zrobiłeś, by popularyzować gry planszowe. No zrobiłeś, ale co z tego? Nie na temat Twoja wypowiedź.

      Aczkolwiek uruchomiłeś u mnie którąś klepkę. Ciekawie by się stało, gdybyś wreszcie zamiast tutorialów zaczął kręcić recenzje. I oczywiście posługując się językiem polskim w sposób co najmniej poprawny. Zrobiłbyś wtedy o wiele więcej dla popularyzacji gier planszowych w Polsce. A przede wszystkim – o wiele więcej dobrego. Bo, że przyprowadziłeś ludzi do planszówek, to jedno, ale nie przyprowadziłeś za sobą fachowców w krytyce gier planszowych.

      Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 2:52 pm
  7. W każdej mojej recenzji pojawia się „recenzja”, czyli wady i zalety gry, tudzież moja subiektywna opinia na temat gry poparta argumentacją. Także określanie ich „tutorialami” jest z twojej strony sporą ignorancją.

    Prowadzi mnie to do wniosku, że oceniasz moje filmiki chociaż ich nie oglądałeś – brawo! W takim razie twoja recenzja recenzentów, której tutaj się podejmujesz, „tutorialem” nawet nie jest ;)

    Posted by skywalker28 | 13 lutego, 2013, 3:45 pm
    • Po przeczytaniu tego postu muszę jeszcze doradzić Ci, abyś powiększył wiedzę z dziedziny dziennikarstwa, filologii, czy nawet literatury. Twoje filmiki są zwartą całością, chyba, że dzielisz je tak jak ostatni na pewien wykaz gier wraz z ich opiniowaniem. Nota bene ostatni videocast oceniam pozytywnie.

      Natomiast tłumaczenie się, że w Twoich recenzjach pojawiają się recenzje (w domyśle – wcale nie muszą, a jak się pojawią, to nie są jedyną składową filmu), jest kuriozalne. Od momentu, w którym zaczynasz prezentować grę z zamiarem jej zaopiniowania, to powinna być recenzja. Nie jest nią, bo jest omówieniem zasad gry z instrukcji. Tu kłania się podstawowa wiedza pisania tekstów wyniesiona przez każdego ze szkoły średniej, a u niektórych już z podstawówki. Po omówieniu zasad następuje Twoja nieproporcjonalnie krótsza opinia o danej grze. To klasyczne omówienie, o recenzji nie ma mowy.

      Wookie, dalej namawiam Cię, abyś przybrał postawę dojrzałą. Poleciały w Twoją stronę poważne zarzuty, które powinieneś sobie przemyśleć zamiast desperancko bronić swojej racji, jakkolwiek zresztą błędnej. Nikt Ci tu nie odbiera zasług, po prostu wytyka wady. Sam jestem autorem, za każdą krytykę moich utworów dziękuję i nawet nie próbuję wchodzić w polemikę, chyba, że zawiera ona błędy merytoryczne. Moja krytyka Twoich poczynań takich błędów nie zawiera. Jeśli uważasz inaczej, sprawdź pojęcia: recenzja, omówienie, tutorial. Bez tego nie da się rozmawiać na poziomie.

      Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 4:00 pm
    • Jeszcze jedno – wpis, który przeczytałeś, nie jest recenzją. Najbliżej mu do eseju lub felietonu, aczkolwiek sam wstrzymywałbym się z jego kwalifikacją w ten sposób. To po prostu notka na blogu.

      To tyle w temacie Twojego rozróżniania gatunków dziennikarskich.

      Posted by Emil Strzeszewski | 13 lutego, 2013, 4:48 pm
  8. Wow. Dajcie popcorn, to popatrzymy jak się panowie pobrandzlują nad swoją elokwencją. Wookie kontra Strzeszewski. Fiu, fiu, hicior jak kłótnia Dody z Dżoaną!

    Posted by Malutki_Kalmarek | 13 lutego, 2013, 5:46 pm
  9. Z tym zdaniem nie mogę się zgodzić:

    „Patrzę też na recenzowane w polskim Internecie tytuły i dochodzę do wniosku, że jesteśmy sto lat za wiadomo kim. Na Zachodzie burze się toczą nad wieloma grami, o których tutaj cisza. Nie dlatego, że ich nie ma – są. Po prostu się ich nie recenzuje, bo zamiast tego jakieś wydawnictwo przysłało coś, co już ma brodę, a trzeba o tym zrobić coś szybko, bo nie podeślą nic na następny odcinek. Jeśli recenzent jest uzależniony od wydawcy, powinien rzucić robotę recenzenta i poszukać innej, u tego właśnie wydawcy. Staje się bowiem, chcąc, nie chcąc, zapleczem wydawnictwa zamiast autonomiczną osobą krytyczną.”

    Załóż własny portal i sam zobacz, że kupowanie wszystkiego w skali miesiąca wyryłoby ogromną dziurę w twoim budżecie domowym. Recenzuję co otrzymujemy, bo za sterami są wydawcy, którym jest to na rękę – niestety. Ale wynika to z faktu, że w przeciwienstwie do gier komputerowych planszowe żyją znacznie dłużej, ale kosztem mniejszego zainteresowania przed ich premierą. W empikach nikt się nie ustawia po nowości w przeciwienstwie do np. premiery Diablo III na ktorego sam widok ludzie się srali. Sam ponadto recenzujesz BSG, ktory ma juz troche na karku ;P

    Board Times out.
    Tez Cie lubie Emilu :)

    Posted by Mateusz Kiszło | 13 lutego, 2013, 11:20 pm
  10. Emilu,

    Nadspodziewanie łatwo przyszło Ci popełnienie błędu, który sam recenzentom zarzucasz. Sprzeniewierzyłeś się bowiem ‚cudownej’ – jak ją nazywasz – zasadzie: ‚Wiem o czym mówię’. Sam przyznajesz, że istniejesz na rynku planszówkowym krótko. Wypadałoby jednak zrobić poważniejszy research, przed użyciem pewnych kategorycznych stwierdzeń, w rodzaju:
    „Ludzie recenzujący gry planszowe w tym kraju są bardzo ograni, brak im jednak warsztatu krytyków. Ich, pożal się Boże, recenzje polegają na streszczeniu zasad gry. Wyobrażacie sobie, że w recenzji książki ktoś opowiada całą fabułę? Dla mnie to nie do pomyślenia.”

    Przyznajesz się do nieznajomości recenzji Veridiany i Szecherezady, a więc pewnie także Squirrell, Inka, Ja_n’a, Folka, Don Simona, Yosza i innych redaktorów GamesFanatic.pl. Nie wspominasz nic o tekstach w Świecie Gier Planszowych (tam też znalazłbyś Veridianę). Nie znasz także najprawdopodobniej obszernych, wręcz paranaukowych recenzji z portalu strategie.net.pl, Planszowego Weterana i bloga wojennik.pl, ani tekstów pisanych przez Pomimo na blogu Spiellust.net. I wcale nie musiałbys długo ich szukać – linki do wszystkich powyższych (także do pojedynczych recenzji) są w Poradniku dla początkujących na forum gry-planszowe.pl, który – jak widać po liczbie odsłon – jest raczej uczęszczanym miejscem w planszówkowej społeczności. Dobrze, że znasz przynajmniej Marasa.

    Rozumiem, że ‚nowa fala’ recenzentów nie przypadła Ci do gustu. Przed tak kategoryczną oceną całego rynku, warto jednak ów rynek poznać lepiej, bo zwyczajnie mijasz się z prawdą.

    Wiele zarzucasz Wookiemu, szermując jednocześnie hasłami o brakach w warsztacie dziennikarskim. Stawiasz się tym samym na pozycji osoby znającej i rozumiejącej media. Powinieneś zatem wiedzieć lepiej niż inni, że dziś rządzi styl infotainment, czyli informowanie w lekkiej, coraz bardziej ikonicznej formie. Warsztat dziennikarski liczy się znacznie mniej, niż kiedyś. Można nad tym załamywać ręce, ale nie sposób tego trendu ignorować. Siłą Wookiego jest jego wyrazisty, niepodrabialny styl. Ma grono swoich oddanych fanów taki właśnie styl preferujących. Jeśli wydawnictwo/sklep chce do tej grupy dotrzeć (a chce, bo to pieniądze równie dobre, jak inne) komunikuje się z nimi poprzez Wookiego właśnie. Proste. Jedni wybierają recenzję Bożego Igrzyska autorstwa Inka, inni wolą obejrzeć Wookiego. Wydawnictwu zależy na obu grupach docelowych.

    Przyznam Ci rację – rynek potrzebuje coraz bardziej profesjonalnych recenzentów tak samo, jak potrzebuje profesjonalnych wydawców, profesjonalnych stowarzyszeń, profesjonalnych imprez i profesjonalnych felietonistów… ;] Planszówki mają ogromną szansę wyjść z niszy, w której – jak się wydaje – utkwiły gry fabularne, postrzegane jako rozrywka dla ‚nołlajfów’, z ich sekciarskimi konwentami o dziwacznych nazwach. Wyjść z niszy, a więc także więcej zarobić. Wraz z większymi pieniędzmi nastanie i profesjonalizacja – o to jestem spokojny. Profesjonalizacja w dzisiejszym rozumieniu tego słowa niekoniecznie tożsama jest jednak z ‚warsztatem językowym’, ‚językową sprawnością’ itp.

    Tak czy inaczej – fajnie, że rozpoczęła się dyskusja o recenzentach. Widocznie była potrzebna.

    Pozdrawiam :)

    Odi

    Posted by Odi | 14 lutego, 2013, 8:33 am
    • Pięknie dziękuję za ten komentarz! Bardzo odpowiada mi fakt, że komentujący podają swoich ulubionych recenzentów i wchodzą w potrzebną polemikę, tak jak w Twoim przypadku. Faktycznie nowe media wymuszają spore zmiany chociażby w dziennikarskiej typologii gatunków. Ot chociażby uważam, że „tutoriale”, czyli po staremu „przewodniki” powinny zostać dołączone na pewnych prawach do owej typologii, tymczasem bywa różnie. Klasyczne listy gatunków dziennikarskich raczej o nich milczą.

      Chciałbym też powiedzieć, że dzisiaj pojawi się jeszcze jeden wpis na temat zainicjowany w tej notce. Wczoraj dostałem wiele wyjaśniającego maila od Piotrka z Boardgames Factory, dziś dołącza się Matio (który mówi o podobnej sprawie, co Piotrek), a także Ty Odi.

      Jeszcze do postu Odiego – słusznie punktujesz u mnie brak dogłębniejszego researchu. Wyszukałem, jak sądziłem, wystarczającą ilość opiniotwórczych recenzentów. Cieszę się jednak, że jest ich więcej i na poziomie (to jeszcze pozwolę sobie prywatnie zweryfikować i chętnie przyznam się do błędu w tym wpisie po sprawdzeniu).

      Posted by Emil Strzeszewski | 14 lutego, 2013, 8:49 am
  11. Emilu, zaklinam Cię, nie idź tą drogą! Gry planszowe to piękne hobby, więc błagam, nie przenoś do niego przyzwyczajeń z Polskiego Fandomu Fantastyki. Planszówki to nie polska fantastyka – innymi słowy, służą zabawie, a nie wywoływaniu sporów o wyższość recenzji nad polecanką, analizy krytycznej nad omówieniem, nagrody zajdla nad nagrodą srajdla, a Dukaja nad Pilipiukiem.

    Wiem, że cenisz sobie szczerość, więc powiem Ci szczerze – przychodząc do nas z zerowym dorobkiem na polu planszówkowych recenzji i z miejsca rzucając ksywkami popularnych recenzentów, traktując ich przy tym wreszcie jak śmierdzącą rybę, którą już czas wyrzucić na śmietnik… nie zaskarbisz sobie szacunku przyszłych czytelników.
    Życzę Ci szczerze powodzenia w nowej roli planszówkowego recenzenta i mam nadzieję, że pokażesz wszystkim, jak powinny owe recenzje wyglądać, ale rób to w pokorze, skromnie obrabiając własne poletko i świecąc przykładem, zamiast zaczynać od wytykania palcami.
    Zaprawdę, powiadam Ci, nie rób drugiego Fandomu Fantastyki (czyt. syfu) z naszego pięknego hobby.

    Proszę Cię o to, jak kolega kolegę,
    Dabliu vel Rafał W. Orkan

    Posted by Dabliu | 14 lutego, 2013, 8:51 pm
    • Przytuliłbym Cię, Dabliu, tak genialnie wyraziłeś wszystkie moje żale :)

      Posted by Malutki_Kalmarek | 14 lutego, 2013, 10:25 pm
    • Znamy się, Dabliu, nie od dzisiaj. Co prawda dawno się nie widzieliśmy (nota bene będzie na Krakonie albo Polconie?), jednak wzajemna sympatia jak mi się zdaje, pozostała. Znasz mój język, znasz moje poglądy. Wyrażam się być może dość kategorycznie, przynajmniej takie to sprawia wrażenie, ale chyba pamiętasz, że nie jestem człowiekiem, który uzurpuje sobie jedyną prawdę? Przynajmniej mam nadzieję, że pamiętasz.

      Co do języka fandomu fantastyki – Ty akurat miałeś sporo do niego szczęścia, nie wiem więc do końca skąd aż tak negatywna opinia (domyślam się, że po prostu od nadmiaru otaczającego nas w fantastyce jadu, którego i ja dość w końcu miałem).

      Jedyne, czego żałuję przy całej tej akcji, to nie wpisu, a komentarzy, własnych. Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że mogłem być elegancki zamiast zrobić to, co zrobiłem. Elegancja mogłaby załatwić swoiste zrozumienie głównego tekstu. Na tym mi zależało. Oczywiście strzeliłem sobie w stopę. Już tego nie odwrócę. Mógłbym komentarze usunąć, ale po co fałszować rzeczywistość? Nauczka dla mnie. Pożywka dla innych. Zresztą zasłużona.

      Posted by Emil Strzeszewski | 14 lutego, 2013, 11:16 pm
      • Otóż to :)

        A z wątków pobocznych – krótko:

        – Na kony żadne raczej się w najbliższych miesiącach nie wybieram, głównie z braku pary i wolnego czasu. Poza tym, ciągle jeszcze bywam na nie zapraszany, a przyjęcie takiego zaproszenia wiąże się z aktywnym udziałem w różnych eventach, spotkaniach autorskich czy panelach dyskusyjnych. A ja od ponad trzech lat nie wydałem żadnej książki, od dwóch w zasadzie nie śledzę branży… Nie mam więc o czym gadać, chyba że o moim obecnym zajęciu, co z kolei wiązałoby się z ciągłym hamowaniem, coby nie palnąć czegoś, o czym mówić mi nie wolno ;)

        – Co do fandomu, jest tak jak piszesz. Ja osobiście nie miałem okazji się sparzyć, a ludzi w większości cenię i lubię, ale zmęczyła mnie ta ciągła atmosfera nadętej i zadętej dysputy i porównywania, czyje kung-fu jest lepsze.
        W planszówkowym środowisku jest więcej luzu i dobrze mi z tym. I bardzo bym chciał, żeby tak zostało :P

        Posted by Dabliu | 15 lutego, 2013, 12:27 am
  12. Ja tak mało w temacie, to jest coś takiego jak UWM? :) Kiedyś na moim wydziale pewna dziewczyna musiała udowadniać, że coś takiego jest bo jej nie chcieli uwierzyć :) Z chęcią zobaczę dojrzałą twórczość autora tego „epickiego” tekstu :)

    Posted by Barabasz | 15 lutego, 2013, 7:10 pm

Trackbacks/Pingbacks

  1. Pingback: Mędrkowie na straży, czyli co dalej z grami planszowymi? « Gra na parę - 14 lutego, 2013

  2. Pingback: Coś się kończy, coś się zaczyna | Kości zostały rzucone - 1 marca, 2013

  3. Pingback: 10 lat GF: The best of planszówkowe flejmy & śmichy-chichy | GamesFanatic.pl - 2 czerwca, 2014

Dodaj odpowiedź do Emil Strzeszewski Anuluj pisanie odpowiedzi

Odwiedzono mnie

  • 70 045 razy